Nie ma to jak walentynkowy repertuar kin. Rok temu temu toksyczny związek studentki z maniakiem kontroli, a teraz radosne zabijanko katanami. A miało być tak romantycznie:
Co prawda od Walentynek minęło już sporo czasu, ale mam nadzieję, że wybaczycie mi tę zwłokę (hehehe). Wynikła zapewne z faktu, że nie lubię filmów o
superbohaterach. Wszystkie te iksmeny, awendżersy, thory czy inne supermeny jakoś
zupełnie mnie nie kręcą. Stąd zupełnie nie wiem, co mnie podkusiło[i],
żeby iść na „Deadpoola” – film, o którym wiedziałam tyle, że ma coś wspólnego z
marvelowskimi chłopakami w rajtuzach i doktorem Basenem.
Prawdziwa miłość nigdy nie umiera, ale tylko ona; poza tym trup ściele się gęsto |
Tytuł filmu na szczęście był mylący - doktor Basen żyje i ma się całkiem dobrze |
50 twarzy Ryana Reynoldsa
De facto okazało się, że ten duży
skrót całkiem trafnie opisał całą fabułę. Ale po kolei. Niejaki Wade Wilson (w
tej roli przez połowę filmu przystojny Ryan Reynolds, przez drugą połowę – mniej przystojny Ryan Reynolds) jest byłym żołnierzem, który obecnie większość
swojego czasu spędza w podejrzanej spelunie wraz z wyjątkowo szemranym
towarzystwem.
Przystojny Ryan Reynolds |
Mniej przystojny Ryan Reynolds |
Jego głównym zajęciem jest chyba pomaganie ludziom, ale w dosyć
specyficzny, brutalny sposób. Pewnego dnia jego życie nieco się zmienia,
poznaje bowiem damę negocjowalnego afektu – Vanessę Carlysle. Bardzo szybko
nawiązuje się między nimi uczucie i wszystko zaczyna wyglądać trochę jak bajka
(+18, ale jednak bajka) – dopóki nie wali się doszczętnie i spektakularnie –
wiadomością o nowotworze Wade’a. Ponieważ w tej dziedzinie medycyna wciąż
zawodzi, Wilson poddaje się nielegalnemu i sadystycznemu eksperymentowi, który
nie tylko leczy go i nadaje mu nadludzkie zdolności, ale też… Zostawia go z
wyjątkowo nieestetycznym awersem (w tej roli mniej przystojny Ryan Reynolds).
Oczywiście pojawia się pytanie, czy z taką facjatą Vanessa nadal go będzie
kochać – pewnie nie, więc należy jak najszybciej odszukać autora eksperymentu –
brutalnego i cynicznego Francisa (Ed Skrein), który ponoć może odwrócić ten przykry
skutek uboczny. Tak zaczyna się walka Wilsona o ukochaną kobietę i o możliwość
zemsty na Francisie (gdy tylko poprawi mu aparycję). Mówiąc krótko –
miłość + zemsta, czyli wszystko czego trzeba.
Takie tam eksperymentalne leczenie hormonami |
Hohoho, uśmiałam się jak nigdy nie
Mile zaskoczyła mnie konwencja
filmu. Tak to już jest, że gdy ktoś ma brzydką czarną dziurę zamiast serduszka,
to nienawidzi patosu (i nie przepada za dobrymi zakończeniami, ale cóż, nie
można mieć wszystkiego). Cieszyła więc prześmiewczość; widać było, że twórcy
bawią się nie tylko tym filmem, ale śmieją się również z innych własnych produkcji.
Wydaje mi się to bardzo ożywczym kubłem zimnej wody dla napuszonych „superbohaterowych”
filmów.
Lecz, jak to zwykle bywa, za plusem często wędruje pokaźny minus. Nie inaczej jest w tym przypadku. Wiedząc, że „Deadpool” jest dziełem tylko i wyłącznie rozrywkowym, twórcy popadli w nadmierne heheszkowanie. Przykładowo burzenie czwartej ściany było dobre, dopóki bohater nie był uprzejmy poinformować widzów, że to robi. Ponadto rozmaite żarciki podawano w tak pretensjonalny sposób, że koniec końców były bardziej żenujące niż zabawne.
Bo żaden superbohater... |
... nie działa bez dobrego planu |
Lecz, jak to zwykle bywa, za plusem często wędruje pokaźny minus. Nie inaczej jest w tym przypadku. Wiedząc, że „Deadpool” jest dziełem tylko i wyłącznie rozrywkowym, twórcy popadli w nadmierne heheszkowanie. Przykładowo burzenie czwartej ściany było dobre, dopóki bohater nie był uprzejmy poinformować widzów, że to robi. Ponadto rozmaite żarciki podawano w tak pretensjonalny sposób, że koniec końców były bardziej żenujące niż zabawne.
Podobała mi się natomiast relacja
między głównymi bohaterami. Nie jest to może jakoś specjalnie odkrywczy wątek
romantyczny, ale przynajmniej nie jest ani cukierkowy, ani toksyczny, ani pełen
zdrad i kłamstw itd.
Ponadto pojawia się w nim problem choroby – a jest to coś,
czego powiem że się nie spodziewałam w produkcji tego typu (i za to twórcom
należy się uprzejme skinienie głową, lubię być zaskakiwana). Nowotwór zwykle
dodaje filmom +1000 do powagi – tak się jednak nie dzieje. Wątek ten jest
podany bardzo umiejętnie – „Deadpool” pozostaje parodią, ale też nie wyśmiewa się
z choroby[ii].
Rak dodaje bohaterom kolorytu – dlatego tutaj duży plusik.
Nie ma to jak walentynkowa komedia romantyczna |
Bezpardonowa nawalanka
Podsumowując należy podkreślić,
że celem filmu była tylko i wyłącznie rozrywka. Zamierzenie udało się osiągnąć,
chociaż moim zdaniem nieco przesadzono z sadyzmem; jeśli o mnie chodzi, to wolę
kulturalne, dżentelmeńskie porachunki spod znaku Jamesa Bonda, Jackiego Chana
czy Sylvestra Stallone’a.
„Deadpool” prawdopodobnie nie pozostanie w mojej
pamięci na długo – ale nie żałuję, że go obejrzałam, bo koniec końców jestem
nim mile zaskoczona.
Z lewej ninja, z prawej Pan Drwal z dwiema siekierami, a wszystko na jakimś ogromniastym tankowcu zaparkowanym gdzieś w pobliżu Hollywood |
[i] Nie wiem
co, ale wiem kto – w chwili wahania do wyjścia do kina przekonała mnie… Babcia.
Także dzięki, Babciu!
[ii] Pojawia
się nawet jedno ładne zdanie noszące znamiona sentencji, czyżby mojemu
ulubionemu „Oskarowi i Pani Róży” groziła konkurencja?
PODSUMOWANIE
TYTUŁ: Deadpool
REŻYSERIA: Tim Miller
GATUNEK: Akcja, Sci - Fi
OCENA: 6
PODSUMOWANIE
TYTUŁ: Deadpool
REŻYSERIA: Tim Miller
GATUNEK: Akcja, Sci - Fi
OCENA: 6